Zaczynamy podupadać psychicznie. To skutek pandemii

Zaczynamy podupadać psychicznie. To skutek pandemii

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Pixabay / Domena publiczna
Pandemiczna rzeczywistość powoduje zwiększenie stresu, przez co część z nas zaczyna podupadać psychicznie.

Jacek Koprowicz, kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA i konsultant w szpitalu na Stadionie Narodowym, zwraca uwagę, że choroby psychiczne często mają często podłoże genetyczne albo są związane z niedoskonałością ośrodkowego układu nerwowego. Może się to nigdy nie ujawnić, kiedy – jak mówił psychiatra – poziom stresu nie przekracza pewnych wartości.

– Nadmiar bodźców, tzw. stresorów, może doprowadzić do aktywacji choroby – podkreślił Koprowicz. – Niestety, warunki, w jakich żyjemy podczas pandemii, to jest wyskoki poziom lęku, stresu, niepokoju, obaw – tłumaczył. – Wszystko to powoduje, że zwiększa się ilość wydzielanego hormonu stresu – kortyzolu. Pandemiczna rzeczywistość sprawia, że część z nas zaczyna podupadać psychicznie – zaznaczył. – Może nie od razu są do choroby, ale przynajmniej zaburzenia – wyjaśnił psychiatra.

"Na ok. 3,5 tys. osób pod respiratorami, nawet 2,5 tys. może umrzeć"

Psychiatra przyznał, że najprawdopodobniej nikt nie wie, jak będzie przebiegała epidemia, z której trzecią falą się zmagamy.

– Przecież nawet rządzący, analizując sytuację, mają kilka modeli postępowania. Od łagodnego, pozytywnego, po ten najbardziej dramatyczny – zauważył. – Patrząc na to co się dzieje teraz, mam wrażenie, że chyba liczba zakażeń zacznie spadać – powiedział Koprowicz.

– Oczywiście nadal będą nas bombardować informacje o przeciążonych szpitalach, bo przecież każdy szczyt zachorowań musi mieć odzwierciedlenie w większej liczbie osób w szpitalach i – niestety – w zgonach – tłumaczył. – Przy tej zjadliwości wirusa skuteczność systemu opieki zdrowotnej, jeśli chodzi o te najcięższe stany chorych na COVID-19, leżących pod respiratorami, znacznie się zmniejsza" – podkreślił. "Na ok. 3,5 tys. osób pod respiratorami ponad 2 tys., może nawet 2,5 tys., może umrzeć – powiedział PAP Koprowicz.

Szpital Narodowy jest przeładowany

Zdaniem psychiatry szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie lekarz jest konsultantem, jest przeładowany.

– Niestety, jest bardzo dużo pacjentów. Teraz, już po raz kolejny, kiedy byłem w szpitalu na Narodowym, widziałem wywożone ciała pacjentów – relacjonował. – To już nie jest szpital dla lżej przechodzących chorobę, tylko te stany są znacznie cięższe – dodał.

Problemy psychiczne

Lekarz podkreślił, że coraz częściej zdarzają mu się interwencje u pacjentów, którzy przeszli COVID-19 i szukają pomocy u specjalisty. Te osoby – jak zauważył psychiatra – są sfrustrowane fizycznym osłabieniem po przebytej chorobie.

– W konsekwencji to powoduje poczucie gorszego funkcjonowania, gorszego spełniania tzw. roli społecznej. Poczucie mniejszej wydolności fizycznej rodzi lęk, co będzie dalej – wyjaśnił, dając, że wówczas nasilają się zaburzenia nastroju.

Koprowicz przyznał jednak, że nie ma sposobu, aby precyzyjnie określić, kiedy – w sytuacji kryzysowej – powinniśmy się zgłosić do psychiatry. – Jest to bardzo indywidualna sprawa. Także w pandemii – wspomniał. – Są osoby, które nawet kiedy mają błahe dolegliwości, biegną do lekarza. Są także ludzie przychodzący późno, w zaawansowanej postaci depresji – wymieniał.

Szef Poradni Zdrowia Psychicznego w stołecznym szpitalu MSWiA zaobserwował ostatnio – jak to określił – społeczne koszty pandemii.

– Towarzyszą nam teraz trudne emocje. Jest to związane z niepewnością, co się stanie. Emocje te wiążą się ze strachem, z lękiem o nasze i naszych bliskich życie i zdrowie – relacjonował Koprowicz. – Są też obawy o to, czy w czasie epidemii poradzimy sobie ekonomicznie – mówił.

Kolejnym czynnikiem społecznych kosztów pandemii jest – zdaniem psychiatry – duże poczucie samotności. – Odcięcie od kontaktów powoduje ogromy dyskomfort. Widzę to u siebie, bo przecież od niedawna pracuję w Warszawie i mam tu dawno niewidzianych znajomych, ale teraz też nie możemy się spotkać – przyznał.

Wiele wskazuje na to, że – jak mówił lekarz – nasze problemy psychiczne pojawiające się podczas epidemii nie skończą się po jej ustaniu. – Tak silny i długotrwały stres, który pojawił się przecież nagle, będzie miał istotne znaczenie w przyszłości – podkreślił.

Czytaj też:
Maski i dystans mogą powstrzymać pandemię? Badacze: Jest warunek
Czytaj też:
Izrael jest bliski osiągnięcia odporności zbiorowej przeciw COVID-19
Czytaj też:
"Bardzo chciałbym to powiedzieć, ale...". Karczewski o trzeciej fali koronawirusa







Źródło: PAP
Czytaj także